czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział VIII. Jedziemy do Pigitry.

Abbie chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie podeszła do nas Maylin.
- Już na nogach, dziewczyny ? Dopiero 8.00 .
- Ja, może i bym spała, gdyby nie wizyta Apolla. - wyznałam.
- Co ci powiedział ? - zapytała z ciekawością Maylin.
- Tak w dużym skrócie powiedział mi, kto może być moim ojcem, a także, że mnie lubi.
- To dobrze, że cię lubi.
- Też tak uważam.
- Dobra my tu gadu-gadu, a musimy dojechać do Pigitry i w międzyczasie was przygotować!  Jacek!
Koło mnie pojawiła się znajoma twarz. Blond włosy Jacka lśniły od promienia słońca, który przez przypadek przemknął między liśćmi. Nagle na jego czole pojawiła się rana. Natychmiast uciekł od nasłonecznionego miejsca.
- Mamy pecha - stwierdził - w taką pogodę nie możemy biec.
- Och, jaka szkoda - nagle znikąd pojawił się Christian - czyli co, ja was muszę zawieźć ?
- Dobrze wiesz, że musimy tam jechać.
- Tak ? Jestem pewny, że ty się nie przydasz. Przecież tylko ta,no, Maylin je szykuje.
- Możliwe jest to, że tu nie wrócimy.
- Dlaczego ? - zapytałam zdziwiona.
- Bo musimy wyruszyć w podróż, prawda ?
- Ach, no tak...
- To co jedziemy ?
- Niech ci będzie. - powiedział chłopak mojej kuzynki, ale w jego głosie wyczułam, że jest wściekły na Jacka i mnie.
Musieliśmy wejść do samochodu. Jak się okazało, samochód ten miał 5 rzędów miejsc, a w każdym z nich znajdowały się 2 krzesła. Dalej ciągnął się korytarz. Domyśliłam się, że za każdymi drzwiami znajdowało się jakieś mniejsze pomieszczenie.
Przez chwilę zastanawiałam się, kto, gdzie usiądzie, ale w tamtym momencie doszła do nas pozostała grupka manpirów.
- My siedzimy z przodu - powiedziała Rose i wskazała na swoich towarzyszy - wy, strzygi usiądźcie jak najbardziej z tyłu.
Abbie usiadła koło Christiana, który siedział za kierownicą. Na miejscach obok usiadła Rose i Dymitr. Za moją kuzynką i jej partnerem, usiadły Mary i Elizabeth. Nico jakby nie mógł się zdecydować, czy wejść, czy nie, więc przez chwilę stał na zewnątrz. Razem z Maylin i Jackiem skorzystaliśmy z okazji by wejść. Usiedliśmy na samym końcu. Jacek przy oknie po lewej stronie, ja obok niego. Maylin usiadła przy drugim oknie w naszym rzędzie. Nico zamknął drzwi i usiadł w rzędzie przede mną. Lekko zirytowany Jacek zapytał.
- A ty co, zgubiłeś się ?
- Tak się składa, że nie, strzygo. Ktoś przecież musi was mieć na oku.
- Jak tam sobie chcesz.
Po tej krótkiej wymianie zdań, Christian ruszył. Jechaliśmy 5 minut, zanim znaleźliśmy się na głównej drodze. Nie wiedziałam, że znajdowałam się tak daleko od domu.
Do Pigitry z Horspolis jedzie się kilka godzin, tak samo jak to Wolfiago. Moje miasto otacza gęsty las, w którym się znajdowaliśmy. Natomiast wokół miasta do którego zmierzaliśmy znajdowało się wiele gór i wyżyn. To miała być długa droga.

***

Nie wiedziałam do końca, która jest godzina. Obudziła mnie Maylin mówiąc, że muszę się zacząć szykować, bo już była godzina 19.00. Oznaczało to, że mam tylko 30 minut.
Poszłyśmy dalej korytarzem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ten samochód jest większy w środku niż na zewnątrz.
Weszłyśmy do niewielkiej łazienki. Była ona o wiele mniejsza od mojej garderoby. Minęły może 2 minuty i dołączyła do nas Abbie.
- Skoro już wszystkie tu jesteśmy - zaczęła Maylin - Czas was ubrać !
Podała mi  sukienkę. Z torby w której ją trzymała, wyjęła także strój dla Abbie. Mojej kuzynce chyba udało się przekonać Maylin, że nie chce sukienki, ponieważ ta, dała jej żółtą koszulkę na ramiączkach i fioletowe shorty.
- Myślę, że to ci będzie odpowiadało - odparła strzyga.
- Dziękuje - odpowiedziała moja kuzynka.
- Janice, tu masz żółtą bransoletkę - powiedziała Maylin wręczając mi małe zawiniątko z muliny. W tym drobiazgu o barwie mlecza najbardziej pokochałam niebieski napis "Janice", który znajdował się dokładnie na środku.
- Ta bransoletka jest cudowna ! - krzyknęłam - dziękuje ci, Maylin.
- Cieszę się, że ciebie zadowoliłam. Ubierzcie się, bo muszę was uczesać i pomalować !
Obie jej posłuchałyśmy.Ubrane byłyśmy praktycznie w tym samym momencie.
- Ja się sama przygotuję, ty zrób na bóstwo Janice - powiedziała Abbie. Wyszła do pomieszczenia obok.
Maylin nie protestowała. Wzięła szczotkę, którą pewnie znalazła w mojej kosmetyczce.
Zaczęła rozczesywać moje włosy. W ogóle nic nie czułam, ale byłam pewna, że zaraz będzie mnie mogła czesać. Na początku zebrała je w wysoką kitkę. Po związaniu ich gumką, z torby wyjęła kilka wsuwek w kształcie litery "U".
Koński ogon zaczęła powoli zwijać w koka tak, by każdy włos był na swoim miejscu. Co jakiś czas wkładała spinkę, by ta podtrzymywała całą konstrukcję. Po chwili fryzura była gotowa.
Ledwo co Maylin mnie uczesała, już wyjmowała zestaw do make-upu. Moje powieki pomalowała delikatnym cieniem koloru morskiego. Następnie wokół oczu namalowała kontury złotą kredką. Gdy już to skończyła - zaczęła wydłużać ,mi rzęsy.
- Nie ruszasz się i nie trzęsiesz - zauważyła Maylin - to rzadkie u ludzi i herosów.
- Od dziecka mnie tego uczą - wzruszyłam ramionami.
Do pomalowania mi tylko usta. Policzki zawsze mam zarumienione.
Maylin jakoś nie przesadzała - posmarowała moje wargi różowym błyszczykiem.
- Wyglądasz świetnie!  Spójrz na siebie - wskazała ręką lustro.
Spojrzałam na piękną nieznajomą. Nigdy jej nie poznałam, choć zawsze mi towarzyszy. Jest jak mój cień.
- Wyglądam... Ładnie. - odparłam. Nie wiedziałam co
powiedzieć, bo nieznajoma w lustrze wyglądała wspanialej niż zwykle.
- Chodź, musisz pokazać się Jackowi.
- A buty ? - zapytałam trochę rozbawiona. Zapomniała o tak ważnej części ubrania.
- Ach... No tak. Proszę. - podała mi niebieskie sandałki na koturnie. Założyłam je bez najmniejszego problemu.
- No to teraz mogę już wyjść.
Poczułam małe de javu. Ostatnio na moich urodzinach byłam w takiej sukience i musiałam pokazać wszystkim "jaka ja jestem piękna". Jak widać, historie lubią się powtarzać.
Poszłyśmy przed siebie, w stronę naszych miejsc. Usiadłam koło Jacka w momencie, gdy samochód się zatrzymał. Przebierałam się pół godziny !
- Jesteśmy na miejscu ! - krzyknęła Rose - moje siostry i brat niezbyt się kryją w tym parku...
- W najbliższej okolicy wszyscy śpią. Nie ma sensu sie ukrywać - odparł Jacek.
- Skąd to wiesz ?
- Na moje nieszczęście mam tak dobry słuch, że chrapanie słyszę z odległości kilometra.
- Skoro tak mówisz... czyli w końcu, jaki mamy plan ?
- Idziecie do klubu jako obstawa Abbie i Janice. One gadają, wy je obserwujecie. Macie być w pełnej gotowości. My tu będziemy czekać na was, Damiena i jego lale.
- Jasne... jesteście gotowe, dziewczyny ? - na to pytanie odparłam niemal natychmiast.
- Ja jestem.
- Ja także. - powiedziała Abbie.
- No to idziemy. - stwierdziła Rose otwierając drzwi. - Stanęliśmy w tym miejscu, żeby samochód był jak najmniej widoczny. Do klubu będziemy wchodzić parami, bo grupa 8 osobowa wyglądałaby podejrzanie.
Wyszliśmy z samochodu. Na przodzie stanęli Nico i Elizabeth, za nimi ja i Rose.Abbie z Christianem szli przed Mary i Dymitrem, którzy byli na samym końcu. Przez całą drogę, Rose tłumaczyła mi co będę miała mówić, by przekonać do siebie Damiena.
 Po 10 minutach takiego marszu i słuchania, w końcu byliśmy na miejscu. Staliśmy pod klubem "Mroczne kopyto".
To właśnie tam miałam zniszczyć wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz