poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział I. Trzynaste urodziny.

Obudziłam się dość wcześnie, jak na mnie. To znaczy o 10.00. Przypomniałam sobie, że dziś jest 25 lipca, moje urodziny. Tata zawsze psuje moje przyjęcia. Nieważne czy przy pomocy mojej siostry czy bez.
Poszłam do garderoby.
-Znowu to samo - pomyślałam - co ja mam na siebie założyć ?
Moja garderoba ma powierzchnię 50m². Wszędzie są wieszaki, więc trudno znaleźć coś dla siebie. Każdy stojak zawiera ubrania o innym kolorze. Podeszłam do tego na którym wiszą niebieskie. Wybór i tak był trudny, jednakże skoro to moje urodziny, to musiałam się ubrać elegancko. Wybrałam więc sukienkę bez ramiączek sięgającą moich kolan. Uwielbiam ją, głównie ze względu na to,że jest mojej ulubionej barwy,morskiej (Nie rozumiem dlaczego wisi między niebieskimi rzeczami, przecież to dwa różne kolory !)
Wyszłam z garderoby trzymając wieszak z sukienką. Wzięłam bieliznę, po czym poszłam do mojej łazienki.
Weszłam do wanny, która zmieściłaby 3 osoby. Kąpiel z bąbelkami zawsze działała na mnie odprężająco, więc i tym razem pomogła. Przestałam myśleć o wszystkim.
Po godzinie, wyszłam z łazienki ubrana, czysta i uczesana. Niestety w dniu moich urodzin muszę mieć na sobie diadem, więc musiałam uczesać się w koka. Jakoś wytrzymałam, jednak przy związanych włosach czuję się strasznie odkryta.
- Beznadzieja - mruknęłam - mam tam wyjść prawda? - spytałam się postaci w lustrze. Ona jednak nie chciała mi odpowiedzieć, co zresztą mnie nie zdziwiło. - no to... wychodzę.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Otworzyłam drzwi mojej sypialni i ruszyłam prosto do jadalni. Przecież nawet księżniczka musi coś jeść. Przeszłam cały hol i znalazłam się w jadalni. Usiadłam przy wielkim, dębowym stole, w czasie gdy kucharka przyniosła mi śniadanie.
- Dziś naleśniki dla panienki - powiedziała - życzę smacznego.
Obsługa zawsze zapomina o moich urodzinach, dlatego też nie składają mi nigdy życzeń. Jadłam powoli naleśniki, bo chciałam jak najpóźniej wyjść do ogrodu.
Gdy już zjadłam, wyszłam. W pewnym momencie usłyszałam głos kogoś z obsługi, mówiącego :
- Idzie.
Wiedziałam, że jak tylko przekroczę próg domu usłyszę głośną muzykę.
- Kiedyś muszę to zrobić - pomyślałam - więc czemu nie teraz ?
I otworzyłam drzwi. Usłyszałam moją ulubioną muzykę graną z każdej strony. Nawet nie zauważyłam, gdy podszedł do mnie ojciec.
- Witaj Janice.
-Cześć tato - odpowiedziałam. Wiedziałam, że zaraz przemówi do wszystkich z naszego miasta, dlatego moje policzki zrobiły się czerwone. Zawsze tak się ze mną dzieje, gdy jestem zdenerwowana.
-Janice ?
-Słucham ?
-Odpowiesz na moje pytanie ?
-Jakie pytanie ? Przepraszam, zamyśliłam się.
-Zapytałem czy jesteś gotowa na moją przemowę ?
-Aaa... tak. Zaczynaj, proszę.
Skinął głową i stanął na podium.
-Drodzy mieszkańcy Horspolis - zaczął - jak pewnie wiecie dziś są urodziny mojej córki, Janice - rozległy się oklaski - ponieważ są to jej 13 urodziny, musiałem podjąć bardzo ważną decyzję. Nie będę wiecznie żył, muszę wybrać następczynie tronu. Będzie nią nikt inny jak Janice !
Myślałam, że zaraz eksploduję. Ja mam być przyszłą królową ?! Nagle wszystko stało się rozmazane, a wkrótce nic nie widziałam

***

-Janice ! Janice ! - usłyszałam znajomy głos.
-Yhm... ? - mruknęłam sennie.
-Nic ci nie jest ! Na szczęście - rozpoznałam w tym głosie Abiegail, moją kuzynkę.
-Co się stało Abbie ? - zapytałam. Zaczęłam się podnosić z mojego łóżka na którym w tajemniczy sposób się znalazłam.
- Zemdlałaś. Na szczęście byłaś nieprzytomna tylko przez pół godziny - uścisnęła mnie - tak się cieszę, że nic ci się nie stało.
- Hmm no cóż ja też.
- Rozmawiałam z twoim ojcem.
- Jest bardzo źle ?
- Jest bardzo dobrze ! Do czasu aż będziesz mogła usiąść na tronie, jesteś pod moją opieką. Mam ci służyć radą, pocieszeniem, ochroną i przyjaźnią oczywiście.
- Czyli to nie był sen ?
- Nie. Będziesz królową. Annabeth to się nie spodobało.
- Jakby jej się cokolwiek podobało - przewróciłam oczami. Uwielbiałam rozmawiać z Abbie, bo zawsze mogłam być wobec niej szczera.
- Janice ? Jesteś gotowa na nieprzyjemną wiadomość ?
- Gadaj.
- Muszę cię uczyć angielskiego.
- Ojciec ci kazał prawda ? - spojrzała na mnie smutno. Mój ojciec zawsze prosi o przysługi, ale sam nigdy nie pomaga.
- Janice jestem pewna, że razem damy sobie radę.
- Nie o to chodzi !
- A o co ?
- Chodzi o to, że... mam wrażenie, że mój ojciec coś przede mną ukrywa.
- Też mi się tak wydaje - nie dowierzałam własnym uszom. Abbie zauważyła, że coś z nim nie tak ?
Nagle usłyszałyśmy czyjeś wrzaski. Nie wychodziłyśmy z mojej sypialni, bo nie byłyśmy pewne co się dzieje. Chwilę później, Annabeth otworzyła drzwi od mojego pokoju, z takim hukiem, że echo poszło na cały dom.
- Dlaczego niby ty ?! - wrzasnęła.
- O co ci chodzi Annabeth ? - zapytałam spokojnie, będąc wdzięczna mojemu głosowi, że nie załamał się podczas tych słów.
- Dlaczego to ty masz być królową ?!
- Nasz ojciec tak zadecydował, nie miałam na to wpływu. - zaczęłam bać się tego, co Annabeth knuje. Na szczęście z pomocą przyszła mi Abbie.
- Dziwisz się swojemu ojcu ? Annabeth, czemu nie zostaniesz królową ? Pomyśl. Bo jesteś samolubną jędzą.
- Jak śmiesz ! - wrzasnęła Annabeth - Janice oddaj mi diadem, bo inaczej !
- Bo inaczej co, Annabeth ?! Nie pozwolę ci jej skrzywdzić ! - po czym zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałam po Abbie. Kopnęła tak mocno moją siostrę, że aż zemdlała. Pomyślałam, że to nie było możliwe.
- Wow, Abbie. Zaczynam się ciebie bać. - powiedziałam oniemiała.
- Jak nauczę cię kilku kopniaków będziesz ode mnie lepsza - mrugnęła do mnie - a teraz szybko się pakuj. Musimy uciekać, zanim nas ktoś znajdzie.
- Cccooo ? Aaaale dlaczego ? Przecież...
- Janice mamy mało czasu. Pakuj się i uciekamy stąd.
Spanikowana pobiegłam do swojej garderoby. Wzięłam największą moją torbę i spakowałam do niej mnóstwo ciuchów, bo nie spodziewałam się wrócić do domu prędko. Spakowałam też kilka moich kart bankowych i kredytowych, bo przecież Abbie musi mnie zabrać gdzieś, a chyba tanio tam nie będzie.
- Gotowa - odparłam.
- To dobrze. Teraz musisz pokazać, że jesteś szybka. Biegnij za mną, aż nie krzyknę JUŻ. - powiedziała Abbie i zaczęła biec.
Biegłam zaraz za nią. Skończyłyśmy biec chyba po 10 minutach. Byłyśmy w lesie, a ja, ledwo mogłam oddychać.
- Już.
- Co to za miejsce ?
- Czy to ważne ? Jesteś tu bezpieczna. Na razie.
- A co mi może zagrażać ?
- Nie ważne. Możesz tu na mnie poczekać ? Jutro wrócę.
- A gdzie idziesz ? I gdzie będę miała spać ?
- Idę do zamku. Muszą myśleć, że sama uciekłaś. Masz - podała mi śpiwór - zaraz sobie rozłożysz w namiocie. Ja go postawię.
To ostatnie powiedziała po tym jak zaczęłam sięgać do worka z namiotem.
- Abbie jesteś taka kochana - dałam jej całusa w policzek - dlaczego to robisz ?
- Nie umiem ci tego wyjaśnić. Po prostu... jesteś moją małą kuzynką.
- A tam. To tylko 5 lat różnicy - machnęłam ręką - Ja wiem, że coś jest na rzeczy.
- Janice... musisz się położyć. Najbliższy tydzień będzie ciężki dla ciebie - powiedziała, mi to z takim smutkiem, że aż zaczęłam się zastanawiać co to może znaczyć.
- Idziesz już ?
- Niestety. Będę tu jutro, obiecuję.
- No... dobrze. - powiedziałam lekko się jąkając - Do zobaczenia.
- Do jutra, Janice.
I poszła. Zostałam sama, w lesie. Nie rozumiem jak można spać w namiocie. Przecież jest całkowicie niepraktyczny !
Co się będzie teraz działo - pomyślałam - Przecież teraz całe moje życie się zmieni.
***
- Nienawidzę lasu - pomyślałam.
Ucieszyłam się, że wzięłam mój zestaw wilgotnych chusteczek. Nie musiałam być tak bardzo brudna. Wytarłam się wszędzie gdzie mogłam i zaczęłam się przebierać.
Założyłam na siebie czerwoną bluzkę i czarne, długie spodnie. Wiedziałam, że to właśnie w tych ubraniach nikt mnie nie rozpozna. Popsikałam się swoimi swoimi ulubionymi perfumami - pachną kokosami.
Nagle usłyszałam szmer. Na początku pomyślałam, że to może Abbie zmierza w moją stronę. Jednak zamiast zobaczyć śliczne, blond włosy mojej kuzynki, ujrzałam kruczoczarne warkocze zbliżające się w moją stronę z wielkim impetem. Już po chwili z krzaków, wyłoniła się moja siostra, Annabeth.
- Witaj siostrzyczko - powiedziała z ironią w głosie - jak miło znowu cię widzieć.
- Annabeth - zająknęłam się mówiąc jej imię - jak ty tu ... ? co ty tu ... ?
- Jak tu się dostałam ? Co tu robię ? To jest chyba oczywiste. Jestem tu by się ciebie pozbyć. A dostać się tu nie było trudno. Twoje perfumy czuć z bardzo daleka.
- Annabeth, nie rób tego. Przecież... nawet jeśli to ja będę królową, to ty będziesz mieszkać na zamku.
- Ale mnie chodzi o to bym ja była królową, a ciebie nie było w moim zamku !
- Annabeth... - nie skończyłam nawet zdania, moja siostra kopnęła mnie w brzuch. Wszystko zaczęło mi się rozmazywać. Zobaczyłam uśmiech Annie, a potem już tylko ogarniała mnie ciemność.


***

- Aaa ! - krzyczałam zanim jeszcze się obudziłam.
Myślałam ciągle – to był tylko sen...- ale nie mogłam powstrzymać myśli, że mogło to się zdarzyć. Żeby się przekonać musiałam spojrzeć na brzuch. Nic się z nim nie stało. Nie było siniaków, blizn ani krwiaków.
Ciągle myślałam o tym, co teraz może robić Abbie. Spojrzałam na ekran mojego telefonu na którym zobaczyłam, że jest dopiero 6.00. Pewnie moja kuzynka spała, a ja nie chciałam jej przeszkadzać.
Nagle w oddali zobaczyłam jasny kształt i usłyszałam śmiech. Bałam się kto to może być i co tu robi. Wyszłam z namiotu i przez przypadek nadepnęłam na gałązkę. Chichoty ucichły. Słyszałam tylko, jak bije moje serce. Z miejsca w którym wcześniej była huczna zabawa, zaczęły iść w moją stronę dwie postaci. Zaczęłam się cofać, lecz tamci chodzili w nienaturalnie szybkim tempie. Nie miałam szansy uciec.
Zbliżające się postaci, zatrzymały się za krzakami nieopodal mojego namiotu. Próbowałam przyjrzeć się im i jedyne co udało mi się wywnioskować, to to, że był to jakiś chłopak i dziewczyna.
Usłyszałam jak odezwała się dziewczyna:
- Ty też to czujesz ? - zaczęła wąchać – to...
- Heros – dokończył zdanie chłopak – ale jakiś taki... niepewny, nie znający siebie.
- To dlatego z daleka nie dało się go wyczuć. Chodź.

Znowu zaczęli iść. Nie rozumiałam tego zdania o herosie,ale nie sądziłam, że mogło tu chodzić o mnie. Niestety los był odmiennego zdania.

piątek, 4 kwietnia 2014

PROLOG

Jestem Janice. A dokładniej księżniczka Janice. Jestem córką króla.
Zawsze wychowywałam się w wielkim domu, który jednak nie był zamkiem, jak można by sobie wyobrażać. Wychowałam się w bogactwie, dostatku i niewiedzy.
Wraz z moją 2 lata starszą siostrą, Annabeth, nie spodziewałyśmy się, że nasze życie mogło się tak zmienić. Gdy to piszę mam 14 lat. Chcę wam opowiedzieć o tym, co mnie spotkało rok temu.
Nie proszę was o wyrozumiałość. Wiem, że byłam zarozumiała. To przez to, jak i gdzie się wychowałam. Dopiero poznanie prawdy zmieniło wszystko. Może moja historia, wytłumaczy wam moje zachowanie, a może nie.
11 lat temu powiedziano mi, że moja matka nie żyje. Miałam 3 lata, ledwo nauczyłam się mówić. Rozumiałam co do mnie mówią, ale nie pojmowałam znaczenia tych słów. Przez rok nie wiedziałam co się stało z moją matką, a później... zapomniałam o tym, że ktoś taki istniał. Moja siostra jednak, była wystarczająco duża, by zrozumieć znaczenie słowa „śmierć”. Stała się inna. Zaczęła być kapryśna, nie słuchała, gdy ktoś coś do niej mówił. Gdy skończyła 9 lat, poznała Adama. Wspierał ją, ale jednocześnie przez niego zaczęła wymykać się z domu. Po roku, nasz ojciec, koronował ją na księżniczkę. Nie zachowywała się, jak powinna, dlatego też tata, nie był z niej dumny.

Nasze prawo mówi, że gdy król ma kilka córek, w dniu 13 urodzin najmłodszej z nich musi oznajmić, która z nich ma być następczynią tronu. I właśnie tym chciałabym zacząć swoją opowieść.