piątek, 9 maja 2014

Rozdział II. Kim jestem

- No wyjdź z ukrycia herosku – usłyszałam po raz wtóry te słowa – nie chcemy ci zrobić krzywdy.
- Nie mamy czasu na zabawę w kotka i myszkę. Wyjdź z ukrycia – powiedział ten chłopak. Wiedziałam, że zaraz się zdenerwują i mnie znajdą.
Nie musiałam długo czekać. Już po chwili naprzeciwko stał TEN chłopak. Miał śliczne blond włosy uczesane w artystyczny nieład. Był ubrany bardzo elegancko – aż zdziwiłam się, że będąc w lesie w ogóle się nie ubrudził. Najbardziej jednak zadziwiły mnie jego oczy. Tęczówki chłopaka miały barwę krwi, a białka miał lekko zaczerwienione. Zazwyczaj tak wygląda ktoś kto niedawno płakał, on jednak wyglądał cały czas jakby był z czegoś zadowolony. Bardzo mi się to nie podobało. Bałam się odezwać, bo nie wiedziałam jak może zareagować. Po chwili podeszła do niego jego koleżanka.
Była ona rudowłosa, a jej oczy wyglądały tak samo jak oczy chłopaka. Różnili się oni strojem. Ona nie była ubrana elegancko, jak jej towarzysz. Ruda miała na sobie sportowe ciuchy.
- Jak się nazywasz, herosku ? - zapytała.
- Dlaczego nazywacie mnie heroskiem ? - zapytałam nie mogąc się powstrzymać.
- Ach to dlatego tak dziwnie pachniesz. W swoim czasie się dowiesz. Ale teraz odpowiedz na moje pytanie.
- Jestem Janice, a wy czerwonoocy ?
- Patrz zauważyła – powiedziała z ironią.
- Ja jestem Jacek, a to jest Shaunee – odpowiedział mi towarzysz tej rudej.
- Kim wy jesteście ? Co chcecie ze mną zrobić ? - zapytałam zdziwiona, że się nie zająknęłam.
- To długa historia. Dopóki nie dowiesz się kim jesteś i tak nam nie uwierzysz. Czekasz na kogoś ?
- Tak... ale będzie dopiero rano.
- Dobrze. Widzisz to ognisko ? Przyjdźcie do nas jak tylko osoba na którą czekasz się zjawi. - Jacek patrzył mi prosto w oczy jak to mówił. Nie mogłam się nie zgodzić.
- A jak was obudzę ?
- Oto się nie martw. Jestem pewny, że jeszcze bardzo długo nie będziemy spać. Tymczasem życzę miłej nocy. Do zobaczenia, Janice.
Nagle Jacek i Shaunee zniknęli. Znów byłam sama a przy ognisku było słychać śmiechy.
Wróciłam do namiotu. Wzięłam moją komórkę do ręki i spojrzałam na godzinę. Otworzyłam szeroko oczy,bo na zegarku była już 7.00. Nie wiedziałam jak to jest możliwe, natomiast byłam pewna, że niedługo przyjdzie Abbie. Miałam rację. O 8.00 ramiona mojej kuzynki otulały mnie.
- Abbie musisz gdzieś ze mną pójść – powiedziałam, zanim jeszcze siebie puściłyśmy.
- Gdzie ? - zapytała zaskoczona.
- Do obozu osób, które przyszły do mnie w nocy. Proszę !
- No... dobrze. Zaprowadź mnie.
Szłam z Abbie prosto do ogniska, gdzie grupa Jacka się zatrzymała. Byłam tak podekscytowana ! Nie mogłam przestać o nim myśleć.
- Witaj Janice. - Niespodziewanie usłyszałam głos Jacka.
- Cześć Jacek. To jest Abbie – pokazałam na moją kuzynkę, która miała taki wyraz twarzy, jakby miała zaraz uciekać. - Wszystko w porządku ? Nagle zbladłaś.
- Może ja ci wytłumaczę, Janice – wtrąciła się ta ruda, Shaunee – zazwyczaj ludzie na nasz widok uciekają, po czym zostają zjedzeni, bo to im nic nie daje. Jednak Jacek stwierdził, że on na to nie pozwoli jeśli chodzi o ciebie.
Ostatni wyraz powiedziała z takim niesmakiem, że poczułam się bardzo nie lubiana. Przecież w moim domu, w Horspolis, wszyscy mnie wręcz wielbili !
- A więc Abbie – zaczął Jacek – Może powiesz Janice kim jest i co ją może spotkać ? No i kim my jesteśmy i tak dalej ? Czy może to ja mam jej opowiedzieć to w taki sposób, jak ja to widzę ?
- Jesteś straszny ! - krzyknęła moja kuzynka. Jacek pozostał jednak niewzruszony – Janice. Ty... jesteś dzieckiem boga. - wybełkotała Abbie.
- Tak wiem przecież. Od kiedy tylko pamiętam, wszyscy mi mówią, że jestem dzieckiem bożym i tak dalej.
- Nie takiego boga. Kojarzysz bogów z mitologii ? Jeden z nich jest twoim rodzicem. A ty, tak jak ja, jesteś herosem. Ci tutaj...
- Czekaj... takiego boga jak Zeus, Posejdon, Hades czy Atena ?
- Tak, dokładnie.
- Matko święta ! Dobra skończ zdanie.
- Ci tutaj to strzygi. Wampiry, które zabiły kogoś ze swojej społeczności dla nieśmiertelności.
- Naprawdę ? - spojrzałam na Jacka.
- Tak... zabiłem kogoś, ale to nic takiego... - odpowiedział mi, patrząc prosto w moje oczy, w jego spojrzeniu widziałam, że tego nie chciał, choć wyraz jego twarzy mówił dokładnie co innego.
- Abbie, a są też inne stworzenia o których powinnam wiedzieć ?
- No cóż... Jacek weź jej powiedz, ja już powiedziałam za dużo, a tak to będzie na ciebie. - Zdziwiłam się, że moja kuzynka skierowała się do Jacka, jednakże dobrze rozumiałam dlaczego ona nie chce mi tego mówić. Przecież ukrywała przede mną, kim jestem, a jak już to odkryłam, to zrozumiałam, że nie jest to fajne.
- Są też inne stworzenia. Oczywiście są tacy, którzy są dla większości pokarmem, czyli czytaj ludzie, o których zapewne wiesz wszystko – wstrząsnął mną dreszcz, bo mówił o ludziach, jakby byli przekąską ! - ale są też wilkołaki i manpiry. Manpir jest dzieckiem człowieka i wampira.
Teraz to Jacek otrząsnął się z obrzydzenia. Dlaczego ? Nie mam pojęcia, ale intuicja mi mówi, że wkrótce się dowiem.
- Okropieństwo – nie wiedziałam dlaczego to mówię, ale miałam wrażenie, że to właśnie muszę powiedzieć. Kolejne zdanie samo wyszło z moich ust, kierowane zwykłą ciekawością – A którego boga jestem dzieckiem ?
- Janice... - zaczęła Abbie, w której głosie, rozpoznałam, że jest zdruzgotana – żeby się tego dowiedzieć, musiałabyś zwiedzić cały świat ! No, chyba,że...
- Chyba, że co ?
- Chyba, że twój rodzic sam by cię poinformował o swojej tożsamości.
- Pff to chyba za życia nie dowiem. A kto jest twoim rodzicem, Abbie ?
- A...
- Ekhm – odezwała się jedna strzyga – Jacku, a może tak z łaski swojej nas przedstawisz ?
- A tak... - zaczął Jacek, z niepewnością w głosie, choć na jego twarzy malowała się pewność siebie, jakiej jeszcze u nikogo nie widziałam – To jest Maylin – wskazał na blondynkę, która w bardzo niemiły sposób przerwała mojej kuzynce – to Meybell – pokazał czarnowłosą dziewczynę – A to jest Eric i Mojmir – najpierw pokazał na szatyna, a potem na kolesia z niebieskimi włosami. Ten o niebieskich włosach trochę mnie przeraził.- Shaunee już znacie.
- Taak... miło mi was poznać.
- Nam ciebie również – odpowiedzieli razem Maylin, Eric i Mojmir. Po Jacku i Shaunee spodziewałam się, że mnie tego nie powiedzą, ale Meybell ? Kompletny brak szacunku dla księżniczki. Nawet jeśli nie wie, że nią jestem.
- No powiedział Jacek, teraz już trochę bardziej entuzjastycznie – skoro już wszyscy się poznaliście czas coś zjeść.
Wszystkie strzygi zaczęły się śmiać, a Abbie złapała mnie za rękę i zaczęła się cofać. Nie rozumiałam jej reakcji, ale domyśliłam się, że miała powód tak zareagować.
- Ej ! - wrzasnął Jacek by uspokoić swoją świtę, zresztą z powodzeniem. - nie będziemy nikogo jeść – spojrzał po każdym ze swoich towarzyszy. Usłyszałam pomruki niezadowolenia. - upieczemy sobie pianki lub kiełbaski. Abbie... zjecie z nami ?
- Nie będziemy przekąską ? - zapytała niepewnie. Przestała już się cofać,ale nadal stała gotowa do ucieczki i nawet nie poluźniła uścisku na mojej ręce.
- Nie będziecie. - zaśmiał się – Jesteście naszymi gośćmi. Możecie wziąć swoje rzeczy i przynieść do naszego obozu. - spojrzał na mnie – Obiecuję, że nic się wam nie stanie. A i Abbie, lepiej rozluźnij uścisk, bo zaraz Janice nie będzie miała czucia w ręce.
Moja kuzynka posłuchała rady Jacka, za co byłam bardzo wdzięczna. Moja ręka naprawdę była już cała czerwona.
- O nie ! - krzyknęła Meybell. Jej reakcja była strasznie dziwna zważywszy na to, że właściwie nic się nie stało – Jacek ? Czyżbyś … ?
- To nie twoja sprawa ! - wrzasnął.
- Czyli tak. O matko !
- O co wam chodzi ? - zapytałam.
- Janice... to sprawy strzyg … lepiej byśmy się nie wtrącały. - powiedziała spokojnie Abbie, ale w jej głosie wyczułam lekką nutkę strachu.
- I tak się dowie. Jacek, powiesz jej teraz czy może kiedy sam stwierdzisz, że byłeś idiotą, że wcześniej się nie dowiedziała ? - Powiedziała Shaunee, ale jej słownictwo było straszne. W moim domu nikt nie śmiał nawet powiedzieć czegoś obraźliwego na temat któregoś z mieszkańców, ale do niego ? To już po prostu zniewaga. Wolałam jednak się nie odzywać, żebym nie wpadła w tarapaty. Gdy patrzę na Abbie, mam wrażenie, że już jesteśmy w trudnej sytuacji. Ja jednak jestem przyzwyczajona, do tego by być w całkowitym spokoju, nie ważne jak bardzo jest źle.
- Dziewczyny przestańcie. Dziewczyna dopiero dowiedziała się kim jest – czy na pewno się dowiedziałam ? Nie byłam tego taka pewna. - Ledwie usłyszała o tym co ją otacza, jakie stworzenia. Dajcie jej spokój – Dopiero po chwili poznałam, że osobą, która to mówiła, był Mojmir, ten o niebieskich włosach. - Jemu też dajcie spokój.
- Wiecie co... muszę się położyć – po chwili Jacek westchnął – a nie... przecież i tak nie zasnę.
Ewidentnie wszystkie strzygi rozbawiła ta wypowiedź, ja jednak nie do końca rozumiałam w czy tkwi problem.
- Dlaczego ? - zapytałam więc po chwili śmiechu.
- Musisz się wiele nauczyć Janice. Strzygi nie śpią. A tutaj, nie zbyle powodu się znajdujemy. Jest tu bardzo ciemno. Nie dociera tu światło słoneczne, jak już pewnie zauważyłaś.
- Czyżby... robiła wam się krzywda od słońca ?
- Brawo laluniu. - powiedziała z sarkazmem Shaunee – a teraz, jeśli pozwolisz, udamy się gdzieś, gdzie wy nie będziecie nam przeszkadzać. Wy w tym czasie coś ze sobą zróbcie. Najlepiej pójdźcie po wasze rzeczy, przynieście je tutaj i tak dalej.