- Janice, chodź. - patrzyłam właśnie w krwisto- czerwone oczy Jacka.
- Yhm... gdzie ? - zapytałam, lekko zdziwiona.
- To jest niespodzianka. Nie ufasz mi ? - spojrzał na mnie i pięknie się do mnie uśmiechnął. Jego zęby jakby świeciły bielą !
- Sama już nie jestem pewna... tyle tego się zrobiło... nie wiem komu powinnam ufać.
- Zaufaj damorowi.
- Damor dotyczy ciebie, nie mnie.
- Ale przez niego nasze życia są powiązane.
- Co masz na myśli ?
- Chyba nie powiedziałem ci wszystkiego o damorze...
- No to słucham, powiedz teraz - powiedziałam lekko zirytowana. Cały czas te wszystkie niedomówienia...
- Muszę cię chronić.
- To już wiem.
- Ale czekaj, daj mi powiedzieć dokładnie o co chodzi. Muszę cię chronić, a dopóki jestem przy tobie nikt, naprawdę nikt, nie może mi zrobić krzywdy. Dlatego też, to ty jesteś w wielkim niebezpieczeństwie.
- Czekaj... Jeśli dobrze zrozumiałam, to na ogół ktoś może cię zabić, tylko jest to trudne, jednak gdy jesteś przy mnie, to nikt ci nie może zrobić krzywdy, bo tobie nic się nie stanie ? Nawet jeśli normalnie od tego byś umarł ?
- Tak dokładnie.
- No super, jeszcze więcej komplikacji - prychnęłam gniewnie.
- Dlatego też, dopóki będziesz żyła, i będziesz przy mnie... śmierć mnie z czyjejś ręki nie dotknie.
- Czyli to znaczy, że... - Jacek przytaknął.
- Tak. Jeśli ktoś cię zaatakuje w mojej obecności, a ja nie zdążę odpowiednio szybko na to zareagować, to ty zginiesz, a ja...
- Czyli w skrócie muszę być ciągle przy tobie.
- Można by tak powiedzieć. Jeśli ja nie mógłbym być przy tobie, to załatwiłbym ci porządną opiekę.
- No mam nadzieję. Przecież nie mogę umrzeć ! Mam tyle do zrobienia...
- Nic ci się nigdy nie stanie ! - wrzasnął, jak dla mnie zbyt agresywnie. - Ja... - nagle w jego głosie usłyszałam skruchę - przepraszam.
- Jacek. Ja wiem, że nie jesteś w stanie ciągle ukrywać swojej natury. Czasami każdy musi pokrzyczeć, bo w ten sposób czuje się lepiej, pomaga sobie.
- Janice, ja nie wiem, czy... moja natura nie wymknie się przez przypadek spod kontroli w twojej obecności. A co jeśli...
- Podejdź do mnie.
Zrobił to o co go poprosiłam, a ja, po prostu, przytuliłam się do niego. On odwzajemnił mój uścisk i zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Czułam się bardzo dobrze w jego objęciach. Nie trwało to długo, ponieważ nagle stał może metr ode mnie, jakby bał się przytulać.
- Prze... przepraszam ja...
- Spokojnie. Ja... rozumiem
Jacek patrzył na mnie swoimi krwisto czerwonymi oczami. Gdyby nie to, że wyglądały, jak oczy drapieżnika, to pomyślałabym, że za pomocą wzroku próbuje mi przekazać, że bardzo źle z nim.
- Jacek, odpręż się - zaczęłam - a może potrzebujesz czegoś? Wody, kawy, mięsa ?
- Potrzebuję krwi - walnął prosto z mostu.
-Ooo... - powiedziałam łącząc kilka różnych faktów. To co później powiedziałam, było o wiele dziwniejsze- czekaj... to może ja...
- Nie ! Nawet mi nie proponuj !
- Dlaczego ? Przecież potrzebujesz krwi. A ja, mogę ci jej dać.
- Nie zrobię ci tego !
- Czego mi nie zrobisz ?! Kompletnie nic nie rozumiem...
- Jeśli napiję się twojej krwi... to oboje się uzależnimy. A poza tym... przecież mogę cię zabić !
- No i co z tego ! Najwyżej umrę wcześniej ! Przecież dobrze wiesz, że prędzej czy później, i tak umrę !
- Janice zrozum, że ja nie chcę ci tego zrobić. Jesteś dla mnie zbyt ważna.
- To może pójdź do jakiegoś banku krwi ? Tam mają tego pełno.
- A obiecujesz, że nie zrobisz sobie krzywdy ? Nie, nie możesz obiecać, bo ja cię nie zostawię samej, gdy w naszym obozie jest manpir - Jacek zaczął wąchać powietrze, jakby tropił - a zaraz będzie ich więcej.
- Jesteś w stanie wytropić kogoś, mimo że jeszcze go nie widać i nie słychać ?
- Ty ich nie słyszysz. Ja tak.
- Tak to wszystko wyjaśnia.
- Chodź musimy ostrzec tego Christiana - na jego twarzy rozpoznałam obrzydzenie, gdy wypowiadał imię chłopaka mojej kuzynki - Powinien wiedzieć, że ci jego manpirzy znajomi tu jadą.
- Jadą ? A nie idą czy biegną ?
- Janice, wiesz, że istnieje coś takiego, jak samochód, prawda ?
- No tak, ale... myślałam, że wy... no raczej wolicie biegać ...
- Nie obrażaj nas. My a oni to wielka różnica.
- Jak dla mnie wszyscy są tacy sami.
- Tak nie powinno być, Janice. Każda rasa, istota jest inna.
- Jacek. Daj mi wreszcie myśleć po swojemu. Wszyscy nasuwają mi swój tok myślenia i nie dają mi wyrazić własnego zdania. A ja je mam.
- Jak sobie chcesz. Zaraz będziemy mieć gości.
- Świetnie.
- Super.
- To może pójdź po Christiana by mógł porozmawiać z innymi manpirami ? Czy może nadal będziesz się ze mną kłócił ?
Po jego wyrazie twarzy zrozumiałam, że skrzywdziły go moje słowa. Ale co miałam powiedzieć ? Że lubię jak ktoś mi narzuca swoją wolę ? Że on to robi, gdy wie, że nie powinien ? Nie. Wolałam mu teraz powiedzieć niż później żałować, że tego nie zrobiłam.
- Christian ! - wrzasnął Jacek. Chwilę później odpowiedział zawołany.
- Co ty chcesz ?!
- Trochę grzeczniej barani móżdżku. Twoja świta tu jedzie i zaraz tu będą.
- Aha. Już idę, pijawko.
Denerwowały mnie te wyzwiska. Czy faceci choć raz, nie mogą zachowywać się bardziej dojrzale ? Na pewno nic by im się nie stało, ale w końcu to mężczyźni. Nigdy ich nie zrozumiem.
- Janice, idź do Abbie ! U niej będziesz bezpieczna ! - krzyczał Christian.
- U mnie też będzie bezpieczna, matole ! - warknął Jacek.
- Prze...
- Przestańcie krzyczeć ! Już mnie głowa boli ! Zachowujecie się jak dzieci ! - Krzyknęłam, raz a porządnie. Nienawidzę, gdy ktoś krzyczy i mi rozkazuje. Okazuje mi, księżniczce, w ten sposób brak szacunku.
Christian i Jacek przestali krzyczeć. Na twarzy manpira zagościł wstyd, na strzygi zaskoczenie. Nie odzywali się, ale patrzyli na mnie, jakbym nagle stała się kimś innym. Jednak już po chwili, przestali mi się przypatrywać, gdyż z oddali było słychać zbliżający się samochód. W lesie, gdy jest cicho, można usłyszeć najmniejszy szmer.
- Czyli co ? Stoimy w pozycji obronnej, czy może czekamy jak baranki na drapieżnika ? - zapytała Meybell. Jest ona zaskakująco podobna do Shaunee. Tak samo jest irytująca.
- Meybell, wyjątkowo to nie czas na żarty. - Powiedziała, dość spokojnie, jak na nią Shaunee.
- Posłuchaj się siostry, Meybell - powiedział Jacek - bo następnym razem, za takie odzywki, nie ręczę za siebie.
Nagle wszystko się stało jasne. To dlatego są takie podobne ! Jaka ja byłam głupia ! Żeby nie zauważyć tego, musiałam być naprawdę nieogarnięta. Może za chwilę dowiem się jeszcze ciekawszych rzeczy ? Mam nadzieję, że nie.
- Jeśli ustawicie się w pozycji obronnej, oni to wezmą za zaproszenie do walki - powiedziała moja kuzynka, która znikąd się tam pojawiła. - ustawcie się tak jak wtedy, gdy czekaliście na Janice i mnie.
Zapomniałam już, że jestem w tym obozie zaledwie kilka dni. Czas jakoś, wolno płynął.
Nie miałam wiele czasu na zastanawianie się. Po chwili słychać było warkot silnika. Zdążyłam mrugnąć, a tuż przede mną stał jakiś samochód. Niestety ja, nieznająca się na markach samochodów, nie rozpoznałam jego nazwy czy jakiejś firmy co go stworzyła. Wiedziałam jedynie, że nadaje się do jazdy w lesie.
- Wow. Mary,Elizabeth, nie żartowałyście, mówiąc, że to coś poważnego - powiedziała szatynka, która wyglądała na ich szefową - Christian co się dzieje ?
- A co się może dziać, Rose ? Jak pewnie zauważyłaś nie wygląda to zbyt dobrze - odpowiedział zapytany. Nie rozumiałam, dlaczego według niego coś tu źle wygląda. Jak dla mnie, było tam normalnie.
- To ty ty jesteś szefową manpirów ? - zapytał Jacek - myślałem... no, że będziesz trochę... wyższa ?
- Nie oceniaj strzygo - odezwał się manpir stojący za Rose - ona chyba musiała coś zrobić by mieć tę posadę. Jak myślisz, czym się zasłużyła ?
- Nie przesadzaj Dymitr - powiedziała do niego Rose. - Miałam dobrego nauczyciela. I tyle.
Spoglądali na siebie w milczeniu. Patrząc na nich, wiedziałam, że razem przeżyli bardzo wiele.
- Nico, co ty tam taki cichy jesteś ? - zapytała Mary albo Elizabeth, nie wiedziałam która ma, jak na imię, w każdym razie powiedziała to czarnowłosa - Zazwyczaj rwiesz się do rozmowy.
- Ciekawe, dlaczego nie chcę rozmawiać w obecności strzyg ? - zadał retoryczne pytanie, szatyn o fiołkowych oczach - to pewnie dlatego, Mary, że mam ochotę zabić całą tę gromadę na miejscu !
Świetne!! Czekam już z niecierpliwością na kolejne!
OdpowiedzUsuń~Karolina