sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział IV. Nieoczekiwane spotkanie

Jacek stanął tak, jakby chciał mnie przed kimś obronić. Na dodatek z każdej mojej strony stanęły strzygi. Po lewej stał Mojmir, po prawej - Eric. Widziałam, że koło Jacka stoi Shaunee i Meybell, więc za mną musiała stać Maylin. Nieopodal nas znajdowała się Abbie, ale to co mnie w tym najbardziej zdziwiło, to fakt, że trzymała miecz i tarczę.
Po jakimś czasie, ja również zaczęłam słyszeć, że ktoś biegnie w naszą stronę. Najpierw był to malutki szum, jednak z każdą chwilą narastał, słyszałam go coraz bardziej.
Na początku zza drzew wyłonił się chłopak, z jasnymi brąz włosami, a za nim była czarnowłosa i blondynka. Nawet nie zauważyłam, kiedy Jacek rzucił się na chłopaka, obezwładniając go, a Shaunee i Meybell zrobiły to samo z towarzyszkami nieznajomego.
- Nie róbcie im krzywdy ! - krzyknęła Abbie, po czym rzuciła się w stronę Jacka - Christian !
- Abbie ? Co ty tu... ? - wymamrotał, ponieważ nadal był przyciśnięty do ziemi.
- Później ci wszystko wytłumaczę. Jacek puśćcie ich !
- Dlaczego mamy to robić ?! - Krzyknęła Shaunee - Przecież jak to zrobimy, oni nas zabiją.
- Dopóki nie zrobicie krzywdy Abiegail, nic się wam nie stanie - powiedział szatyn.
Jacek, niepewnie wypuścił Christiana, ale od razu po tym zjawił się koło mnie. Eric, Mojmir i Maylin już odeszli ode mnie, jednak mój obrońca myślał, że nadal potrzebuję ochrony. Nienawidzę tego damora.
Moja kuzynka była w ramionach manpira, w momencie gdy wszystko zaczęło mi się układać. Mój trzynastoletni móżdżek podsunął mi pewne pytanie, które musiałam zadać Abbie, bo inaczej mogłabym potraktować to jak grzech.
- Abbie, kto to jest ?
- To... jest Christian. Mój chłopak.
- Co tu robi ?
Zadawałam kilka rożnych pytań na które ona nie znała odpowiedzi. Zmęczona moją dziecinną ciekawością, sama zapytała.
- Christian. Co wy tu robicie ?
- Nasza szefowa, Rose, wyczuła w okolicy strzygi - spojrzał na Jacka z niesmakiem - I wysłała nas. Mieliśmy się ich pozbyć, ale jak widać, chyba się nie uda.
- Jakbyście nas zabili - zaczął Mojmir - to ta tu obecna Janice miałaby duży problem.
- To znaczy ? - spojrzał na mnie chłopak mojej kuzynki. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Dlaczego nie powiedziała mi, że ma chłopaka ?
- Janice chce się dowiedzieć kto jest jej boskim rodzicem. My jej w tym pomagamy, co co najmniej trochę, skróci jej podróży. Zresztą, z tego co wiem strzyg boi się tak wiele stworzeń, że pod naszą ochroną nic jej nie zagraża. Ale skoro chcecie nas zabić...
- Czekaj ! To... jest poważna sprawa. Temu musi się przyjrzeć Rose. Elizabeth ! Mary !
- Tak ? - Odpowiedziały równocześnie manpirki.
- Idźcie po Rose. Ona musi o tym usłyszeć.
- Jasne, ale... uważaj na siebie - odpowiedziała blondynka i przejechała wzrokiem po wszystkich strzygach, jakby chciała mu pokazać, kto tu jest zagrożeniem. A może rzeczywiście to robiła ?
- Zawsze uważam. Idźcie !
Manpirki zaczęły biec. Może nie były tak szybkie jak strzygi, bo od nich to chyba nie da się być szybszym. Jednak były one o wiele szybsze od każdego człowieka.
- A ty ? Czemu tu zostałeś, czubku ?! - zapytała jak zwykle opryskliwie Shaunee.
- Myślisz, że zostawię je same z kimś takim ja ty ? Chyba coś ci się w głowie pomieszało !
- Christian, spokojnie. Chodź, musimy pogadać. - powiedziała spokojnie Abbie.
- A co z twoją kuzynką ? - zapytał już trochę bardziej spokojny Christian.
- O nią się nie martw. Jacek zabije każdego, kto zrobi jej chociaż małą rankę.
- Nie jestem pewny...
- Zaufaj mi.
- Gdyby tu nie chodziło o strzygi...
- Będziecie tak dalej wytrącać mnie z równowagi, czy może w końcu stąd pójdziecie ? - zapytała Shaunee - Czubku weź się ogarnij i nie martw się - przewróciła oczami - Jacek nie pozwala nam się do niej zbliżyć.
- Skoro tak to wygląda... Chodźmy Abbie.
Abbie i Christian poszli w stronę naszego namiotu. Miałam wrażenie, że to nie miał być koniec konfliktów. Jeszcze było dużo przede mną.

1 komentarz: