- A tylko się waż ! - krzyknęłam co zdziwiło wszystkich tam obecnych, nawet mnie.
- Dziewczyno ! Stoisz po stronie strzyg ?! Chyba ci doszczętnie odbiło !
- Uspokój się, Nico - powiedziała spokojnym głosem Rose. - Zauważ, że do tej pory nic jej nie zrobili, a skoro tak, to mają ku temu jakiś powód.
- Oj, siostrzyczko. Skończysz w końcu gadać takie nudne bzdety ? Już mi się nie dobrze robi - odezwała się Meybell. Czyli co, że niby ma jeszcze jedną siostrę nie tylko Shaunee ?
- Zgadzam się z naszą siostrą. Zachowujesz się jakbyś próbowała komuś udowodnić, że jesteś ważna. A nie jesteś. - odparła Shaunee znudzonym tonem. Jej słowa potwierdziły mnie w przekonaniu, że ona,Meybell i Rose są siostrami.
- Jak to możliwe, że jesteście siostrami ? Przecież wy jesteście strzygami, a Rose... - gdy już prawie skończyłam moje ostatnie zdanie, jak zwykle ktoś mi musiał przerwać.
- Janice, tak ? - zapytała Rose. Przytaknęłam - Musisz wiedzieć, że moje siostry nie zawsze były strzygami.
- Na szczęście to się bardzo szybko zmieniło - odparły jednocześnie Shaunee i Meybell.
- Taa... A rodzice byli tak szczęśliwi, że aż chcieli bym was tropiła i zabiła. A szczególnie wtedy gdy... - spojrzała na Erica.
- On się zgodził - krzyknęła w odpowiedzi Meybell.
- Zmieniłyście w strzygę naszego jedynego brata ! Jak rodziców nie będzie, to kto z naszej rodziny będzie w rządzie ? Przecież dobrze wiecie, że ja nie mogę !
- Och, taki los. To nie nasza wina, że w każdej wampirzej rodzinie musi być co najmniej jeden manpir. - powiedziała z udawanym smutkiem Shaunee.
- Przepraszam, że się wam wtrącam - zaczęła Abbie - ale chciałabym zauważyć, że i manpiry i strzygi muszą pomóc Janice w wędrówce.
- Hmm - tym razem to Dymitr chciał coś powiedzieć - Nie możemy wam pomóc, ot tak sobie. Musimy mieć ważny powód przed urzędem, byśmy mogli całą ekipą wam pomóc. Musielibyście na przykład wziąć ze sobą jakiegoś, bardzo ważnego wampira, bo my nie chcemy mieć później kłopotów.
- Ach tak ? Syn prezydenta wystarczy ? - zapytał Jacek. Zastanawiałam się wtedy, skąd może on kogoś takiego znać. Ja mogłabym, bo jestem teraz 2 najważniejszą osobą w Horspolis, ale Jacek ?
- Myślę, że syn prezydenta w pełni wystarczy. A co masz z kimś takim kontakt ?
- Nie. Ale go znam,a tu już wystarczy by wiedzieć gdzie i kiedy jest.
- Kim jest ta osoba ?
- To jest osoba, której za żadne skarby nie chciałbym znać. Mój brat.
- Myślisz, że twój brat się zgodzi, po tym co zrobiłeś jemu i całej swojej rodzinie ? - zapytała Elizabeth - Przecież nie jest głupi. Zresztą...
Przerwała w połowie zdania. Robiło się interesująco, ale i tak musiała przerwać.
- Zresztą co ? - zapytał trochę, jakby od niechcenia Jacek.
- Zresztą twój brat znalazł sobie partnerkę i nie wydaje mi się, żeby jakoś specjalnie chciał ją opuszczać.
- Nie obchodzi mnie jego życie prywatne. A tak poza tym wiem co go przekona.
- Co takiego ? Chcesz go posadzić na krześle i go zmusić ? - szybko wtrąciła się z pytaniem Mary - Mało kreatywne, nawet, jak na strzygę.
- Ludzie ogarnijcie się - wszyscy spojrzeli na mnie spode łba - ludzie w domyśle oczywiście - bardzo dziwnie się rozmawia z istotami, które nie są ludźmi - Chciałabym zauważyć, że wasza rozmowa coraz bardziej ucieka od głównego tematu. Może zacznijcie w końcu myśleć o tym co macie dokładnie zrobić, a nie gadać na tematy, które są błahostkami. - Chyba każdy mnie posłuchał, bo wszyscy jakby ucichli.
- Wow... jak na herosa jesteś dość - nie mógł się wysłowić Mojmir.
- Rozgarnięta ? - skończyła pytając Maylin.
- Tak właśnie. Dzięki - spojrzał na nią czule. Coraz bardziej rozśmieszało mnie to ile rzeczy się dowiaduję w czasie niewielu rozmów.
Po tych słowach Maylin i Mojmira zapadła długa, głucha cisza. Wszyscy, włącznie ze mną, zaczęli zastanawiać się co chcieliby powiedzieć, na temat tego, co musimy zrobić, bym poznała swojego boskiego rodzica. Po minucie Jacek zaczął mówić.
- No więc... mój brat na pewno będzie jutro wieczorem na dyskotece ze swoją lalą. Rose ? Czy inne manpiry wyczuwają strzygi jeśli są w okolicy ?
- Nie - odpowiedziała zapytana.
- Tak też myślałem. Większość z was wie, jak wygląda Damien. My nie możemy tam wejść, bo banda manpirów zaraz by się na nas rzuciła. No więc tylko wy będziecie chronić Janice. My schowamy w okolicznym parku i tam sobie poczekamy. Wy w tym czasie spotkacie się z nim, najpierw go jakoś zagadacie, a potem - spojrzał na mnie - Janice będzie musiała mu powiedzieć coś o mnie, że jeśli jej nie pomoże - ja wyrzucę ją w lesie, na pastwę losu i już nigdy nie pozna swojego boskiego rodzica. Mój braciszek zawsze pomaga,chyba jeszcze nigdy nie porzucił kogoś w potrzebie.Jestem pewny, że się zgodzi.
- Na prawdę byś mnie porzucił ? - zapytałam. W mojej głowie słyszałam już wiele pytań jakie mogłabym mu zadać, ale na to, odpowiedź była dla mnie najbardziej znacząca.
- Janice, żarty sobie stroisz ? - zapytał Jacek, jakby oburzony moim pytaniem No cóż, może według niego odpowiedź była oczywista. - Cokolwiek miałoby się wydarzyć, ja ciebie nie zostawię. Nigdy.
- Jasne. Chciałam się tylko upewnić - skłamałam. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że uwierzyłam w to porzucenie mnie.
- No dobra. - powiedziała Abbie - to kiedy zaczynamy ?
Nie mogłam uwierzyć, że moja kuzynka tak bardzo się cieszy na to spotkanie. Przecież to będzie okłamywanie kogoś w żywe oczy !
- Jutro o 20.00 musicie być na dyskotece w Pigitry. - powiedział Jacek.
- Najlepiej więc będzie - zaczęła Rose - jeśli zaczniecie się szykować o 17.30 w samochodzie. Strzygi pewnie zrobią to szybko,ale jestem pewna, że ty Janice lubisz się ubierać. My was zawieziemy, ale dobrze by było gdyby większość strzyg czekałaby na nas już na miejscu. Na skrzyżowaniu ulicy 7 i 25 o 19.30.
Trochę mnie dziwiło, że Rose ma taki obojętny głos. Ukrywała swoje emocje, a to oznaczało, że ukrywa przed nami wiele tajemnic.
-No to... - zaczęła Maylin - Pozostała kwestia ubrań. Pokażcie mi, co tam macie !
W końcu. Bardzo się ucieszyłam, że w końcu podjęliśmy ten temat, bo to planowanie zaczęło już mnie nudzić.
- Ja mam całą torbę - powiedziałam cała w skowronkach.
- Nie brałam żadnych eleganckich ubrań. - powiedziała Abbie.
- No dobra... Pokaż mi Janice, co tam masz - powiedziała Maylin.
Przeszłyśmy do namiotu. Uwielbiałam mieć przy sobie dużo ubrań. Moja kuzynka dobrze o tym wiedziała, dlatego też nie zdziwiła się, jak wiele ich mam. Maylin jednak była podniecona i mile zaskoczona. Zaczęła przeglądać moje rzeczy.
- Hmm... to zbyt jasne, to zbyt jaskrawe - ciągle tak mamrotała nad moją torbą.Pomyślałam sobie "gdyby widziała moją garderobę..." - To ! To jest idealne!
Mając na myśli "to" mówiła o mojej ulubionej sukience. Oczywiście ma barwę morza, co według wielu z moich dawnych przyjaciółek, podkreśla barwę moich oczu. Jest obcisła, z małym dekoltem, bez ramiączek.
- Super ! Cieszę się, że i tobie ta sukienka się podoba - powiedziała Maylin kiedy zobaczyła na mojej twarzy zachwyt. Ona też wie co dobre. - Abbie pożyczę ci coś ze swoich rzeczy, bo po twojej torbie od razu widać, że nie masz tam zbyt wielu ubrań.
- No dobra, ale musimy przecież mieć przy sobie coś żółtego, a sukienka Janice przecież taka nie jest.
No tak, o tym nie pomyślałam. Zapomniałam wspomnieć, że państwo, w którym mieszkam, ma pięć miast i wiele dziwnych zasad. Ja pochodzę z Horspolis, jednak są też takie miasta,jak Pigitry, Wolfiago,Birdin i Tortoisów. W Horspolis obowiązuje posiadanie na sobie czegoś niebieskiego. Pigitry natomiast wybrało sobie kolor żółty za priorytet.
- To nie jest problem. Można przecież założyć żółte buty, albo spinkę do włosów. - powiedziała Maylin.
- A masz taką Maylin ? - zapytała moja kuzynka.
- Ja mam - odparłam - Przygotowałam sobie rzeczy w każdym kolorze, bo nie byłam pewna, gdzie mnie zabierzesz.
- To dobrze, że się przygotowałaś - powiedziała Maylin - Dobra, macie czas by się przespać, bo, jak się obudzicie to ja chcę się wziąć za szykowanie was. Miłej nocy.
Zniknęła. Ah, tyle rzeczy się zmieniło w ciągu zaledwie 3 dni. Obawiałam się jednak, że w najbliższym czasie jeszcze więcej nowych doznań, mnie czekało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz