piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział III. Damor.

Odeszli. Nagle cała szóstka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Razem z Abbie poszłyśmy tam, gdzie stał nasz namiot i nasze rzeczy. Jak przyszła do mnie nawet nie zauważyłam, że wzięła torbę z wieloma rzeczami, które zapewne były ubraniami. Wolałam nie wtykać nosa w nieswoje sprawy.
Złożyłyśmy namiot, więc sięgnęłam do mojej torby. Wcześniej nie zauważyłam, że wystaje z niej jakaś kartka. Schowałam ją tak by Abbie nie zauważyła. Gdy już upewniłam się, że nie widzi mnie, przeczytałam zawartość kartki. Były to tylko cztery słowa napisanie pięknym pismem.
Później ci wytłumaczę
Jacek

Napisał dla mnie kartkę... po co ? Nie widziałam w tym najmniejszego sensu. Domyślałam się, że chodzi o to, o czym jego świta rozmawiała wcześniej. Nie rozumiałam kompletnie tego co się dzieje, od czasu kiedy dowiedziałam się, że jedno z moich rodziców, nim nie jest, ale teraz... mam jeszcze większy mętlik w głowie.
- Janice ?
- Tak Abbie ? - zapytałam z lekkim opóźnieniem, miałam jednak nadzieję, że moja kuzynka tego nie zauważyła.
- Jesteśmy spakowane. Jesteś pewna, że chcemy mieszkać ze strzygami. Może to się bardzo źle skończyć.
- Abbie. Jestem tego pewna, tak jak tego, że nazywam się Janice.
- No dobrze... Ale miej na uwadze fakt, że Jacek i ta jego banda mogą nas wplątać w coś, co może mieć przykre konsekwencje.
- On nic takiego nie zrobi ! Chodźmy już – powiedziałam oschle, chociaż, po tym co mi powiedziała, nie byłam już taka pewna tego, że Jacek mnie w nic nie wplącze.
Wyruszyłyśmy w stronę ogniska. Otaczająca mnie przyroda uspokajała mnie i jednocześnie dołowała. Krzewy były dla mnie jak maluchy które podnosiły mnie na duchu, bo widziałam wszystko co mnie otacza, jednak gdy spojrzałam w górę, ujrzałam koronę drzew przez którą znowu czułam się ograniczona, jeśli chodzi o pole widzenia. Nigdzie nie było widać nawet małego budynku, choćby leśniczówki. Tylko drzewa, krzaki, paprocie, mchy i trawa. W pewnym momencie nawet zaczęła mnie nudzić ta wędrówka i zaczęłam liczyć kamienie które mijałam.
W połowie drogi usłyszałam ruch, a zaraz po tym obok mnie pojawił się Jacek. Oczywiście nie wyglądał jakby biegł przez las. Miałam wrażenie jakbym nie stała obok strasznego strzygi, tylko koło modela.
- Hey.
- No cześć.
- Jak się czujesz Janice ? - zdziwiło mnie trochę to pytanie, ale starałam się odpowiedzieć szczerze, choć trochę podenerwowana.
- A jak mam się czuć ? Idę do obozu rzekomo najgorszych potworów na świecie, większość z nich za mną nie przepada a do tego nie mam mojego kochanego łóżka.
- No cóż na to łóżko nic nie mogę poradzić, ale moi znajomi...
- Twoi znajomi co ?
- Powiedzmy, że już nie będę cię źle traktować.
- Wymusiłeś to na nich – Raczej stwierdziłam niż zapytałam.
- A czy to takie ważne ?
- Dla mnie tak.
- Abbie ? - zamiast mi odpowiedzieć zwrócił się do mojej kuzynki.
- Tak ? - odpowiedziała na dźwięk swojego imienia.
- Dasz radę dojść do obozu sama ?
- Jasne... a co się dzieje ?
- Chciałbym... coś pokazać Janice.
- No dobra...
- Super, dzięki. Janice, wskakuj mi na barana !
- Co ?! - wymsknęło mi się z wrażenia. Pomyślałam, że mógł na łeb upaść – Żartujesz sobie ? Nie uniesiesz mnie.
- Jestem w stanie unieść ciężarówkę bez problemu. A ciebie to już w ogóle – powiedział, po czym przewinął oczami, jakby go już nudziło tłumaczenie mi wszystkiego. Ale co on w końcu sobie myślał ? Że tak nagle wszystko pojmę ?
- No dobra...
Podeszłam do niego. Położyłam ręce na jego ramionach, po czym... wskoczyłam. Nie byłam do tego zbytnio przekonana, ale... no cóż. Żyć nie umierać. Zdziwiło mnie z jaką łatwością mnie trzymał, bo do najmniejszych to ja nie należę.
Złapał moje nogi w dość mocnym uścisku. Nagle poczułam się pewna i bezpieczna.
- Gotowa.
- Nie.
- To dobrze.
I zaczął biec. Nie. Biec to za mało powiedziane. Nie byłam w stanie na niczym się skupić, bo wszystko wydawało mi się rozmazane. Właściwie to miałam wrażenie, jakbyśmy się teleportowali, bo już po 2 czy 3 sekundach byliśmy na miejscu.
- Wow. - westchnęła, bo trochę mi się kręciło w głowie – Naprawdę jesteś szybki.
- Eh... - zarumienił się – to tylko jedna z zalet bycia strzygą.
Mówiąc „strzyga” nie mówił tak jak moja kuzynka – z pogardą i nienawiścią. On wypowiadał to słowo jakby bycie strzygą było równoznaczne z byciem bogiem. Kiedyś, byłoby to dla mnie nierealne, ale teraz... gdy dowiedziałam się, że jeden z bogów z mitologii jest moim rodzicem... nie wiedziałam już w co mam wierzyć a w co nie.
- Tak ? - zapytałam – A jakie inne zalety jeszcze widzisz w byciu strzygą ?
- No cóż... oprócz tego, że jestem bardzo szybki, co już zdążyłaś zauważyć, to nie muszę spać, jestem nieśmiertelny, silny, no i może nie jest to cecha wspólna strzyg, ale bardzo wiele osób mojego gatunku nie skarży się na brak majątku.
- Hmmm... może i nie jestem jakoś bardzo szybka czy silna, ale o braku kasy, w moim przypadku, nie można mówić.
- Powiedz mi coś o sobie – nagle bardzo się do mnie przybliżył. Gdyby nie to, że jest ode mnie wyższy o jakieś 30 centymetrów, to stykalibyśmy się czołami – proszę, chciałbym coś więcej o tobie wiedzieć, niż to, że masz na imię Janice, 170 centymetrów wzrostu, zielone oczy i jesteś szatynką.
- A jak ci opowiem, to ty powiesz mi coś o sobie ?
- Obiecuję.
- No dobra... Zanim uciekłam mieszkałam w największej rezydencji w Horspolis. Jestem córką króla. Chociaż... sama nie wiem. Przez moją starszą, zazdrosną siostrę uciekłam. Nasz ojciec, powiedział, że to ja mam być królową, a ona nie mogła pogodzić się z tym faktem.
- A jak nazywa się twoja siostra ?
- Annabeth. A ty ? Masz jakieś rodzeństwo ?
- Nie lubię o tym rozmawiać. Mam brata, ale... on nie jest taki jak ja.
- Jak to ? - zdziwiłam się faktem, że jego brat mógłby nie być taki jak on. Rozumiem, że z wyglądu, ale po jego tonie wywnioskowałam, że chodziło mu raczej o to, że jego brat nie jest strzygą.
- Mój brat... nie chciał nieśmiertelności, siły i szybkości. Wolał być słabym, śmiertelnym i powolnym wampirem – ostatnim słowem jakby splunął.
- Jak się nazywa ?
- Damien. Może dziwnie to dla ciebie zabrzmi, ale ma 150 lat.
- Ile ?! To ile ty masz co ? Nie wyglądasz na kogoś kto ma więcej niż 20 lat, nie mówiąc już o 100 latach.
- Pewna jesteś ? To sobie wyobraź, że przedwczoraj miałem 201 urodziny.
- Czekaj... 25 lipca ?
- No tak, bo dzisiaj jest 27.
- Mamy tego samego dnia urodziny.
- Ooo... to dlatego...
- Co dlatego ?
- Bardzo chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę dopóki nie dowiesz się który z bogów jest twoim rodzicem.
- Wiesz kto jest moją matką bądź ojcem ?
- Tak... Bogowie mają specyficzne zasady, które nie pozwalają mi powiedzieć.
- To nie fair.
Usłyszeliśmy szmer. Zza krzaków zaczęła wychodzić jakaś postać. Na szczęście była to Abbie.
- O czym tak rozmawiacie ?
- No wiesz... właśnie się dowiedziałam, że Jacek wie kto jest moim boskim rodzicem i nie może mi powiedzieć. Słyszę to codziennie.
- Janice musisz się nauczyć modulacji głosu, bo twoja ironia średnio ci wyszła. - następne zdanie skierowała do Jacka – Rozumiem, że nie możesz jej powiedzieć, ale pomóc to chyba możesz, co ?
- Gdybym umiał to bym wam pomógł. Mogę was wspierać w czasie podróży, ale to wszystko.
- Podróży ?! - krzyknęłam.
- Tak Janice, musimy wyruszyć w podróż, żeby się dowiedzieć. Dobra zostawię was samych.
- Mojmir ! - krzyknął Jacek.
- Tak ? - odpowiedział niebiesko włosy.
- Pomożesz Abbie rozłożyć namiot dla niej i Janice ?
- Jasne, nie ma sprawy. Chodź Abbie.
Mojmir poszedł razem z moją kuzynką do obozu. Ja zostałam sama z Jackiem, a, co wydało mi się dziwne, w okolicy ptaki nie wydały z siebie najmniejszego dźwięku.
- Wytłumaczysz mi może o co chodzi z kartką napisaną przez ciebie ?
- Oh... Tak. Wiedziałem, że tylko w ten sposób będę mógł ci przekazać, ostrzeżenie dotyczące rozmowy, która nie mogła nas ominąć.
- W takim razie... Wytłumaczysz mi o co chodziło twoim przyjaciołom, gdy mówili, no właściwie krzyczeli, kiedy się domyślili czegoś o czym ja nie mam pojęcia?
- Wierzysz w magię, czary i tak dalej?
- Ostatnio zaczynam wierzyć w wiele dziwnym rzeczy...
- No to pomyśl sobie, że magia istnieje. Wampiry nie mają tak wielkiego problemu, jak strzygi, jeśli chodzi o to, o czym ci opowiem. Widzisz... Jest taki pradawny czar zwany damorem. Gdy strzyga spotka osobę, tę odpowiednią, która jest dla niej przeznaczona, pada na nią damor. Wtedy już nie ma odwrotu. W momencie, gdy damor pojawia się u strzygi, ona nie może opuścić tego lub tej jedynej. Nawet jeśli ta osoba nie odwzajemnia uczucia, strzyga musi być blisko, chronić. Wtedy liczy się bezpieczeństwo tej przeznaczonej. Zazwyczaj dzieje się to raczej między strzygami. To chyba jest normalne, że strzyga zakochuje się w strzydze. Niestety czasami zdarza się, że strzyga zakochuje się w kimś innego gatunku. Wtedy próbuje przekonać ukochaną lub ukochanego do przemiany w takiego jak on lub ona. Jednak to może stać się tylko nam, wampirom i manpirom. Inne gatunki społeczeństwa nie mają odpowiedniego DNA. W takim przypadku strzyga próbuje spędzić wszystkie możliwe dni z ukochaną, a gdy nadchodzi śmierć drugiej połówki... strzyga cierpi. Robi wszystko by i on zginął.
- To... jest straszne!!!
- Najgorsze jest to, że... To właśnie na mnie padł damor. W tym gorszym przypadku.
Jacek wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Nagle nabrałam ochoty, by go pocieszyć, ale mój, z opóźnieniem, zaczął łączyć wątki.
- Czekaj... Czy ty próbujesz mi przez to przekazać, że ten damor padł na ciebie, bo ja się pojawiłam w twoim życiu?
- Tak... Wiem, że w twoim życiu już się wiele zmieniło, ale chyba niestety zmieni się jeszcze więcej.
- Co przez to rozumiesz ?
- Do obozu zbliżają się manpiry.


5 komentarzy:

  1. Boski! Kiedy Jacek wyliczał zalety bycia strzygą, myślałam,że doda, iż jest dzięki temu przystojniejszy ^.^ A tak ogólnie to ile on ma lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie inaczej.Nie ile ma lat, tylko na ile wygląda?

      Usuń
    2. Akurat to jest w tym rozdziale ;) Jacek ma wyglądać na 16 lat choć ma ich 201

      Usuń
  2. Twoje opowiadanie jest super,jejku prawdziwy talent :)

    OdpowiedzUsuń