-
No wyjdź z ukrycia herosku – usłyszałam po raz wtóry te słowa
– nie chcemy ci zrobić krzywdy.
-
Nie mamy czasu na zabawę w kotka i myszkę. Wyjdź z ukrycia –
powiedział ten chłopak. Wiedziałam, że zaraz się zdenerwują i
mnie znajdą.
Nie
musiałam długo czekać. Już po chwili naprzeciwko stał TEN
chłopak. Miał śliczne blond włosy uczesane w artystyczny nieład.
Był ubrany bardzo elegancko – aż zdziwiłam się, że będąc w
lesie w ogóle się nie ubrudził. Najbardziej jednak zadziwiły mnie
jego oczy. Tęczówki chłopaka miały barwę krwi, a białka miał
lekko zaczerwienione. Zazwyczaj tak wygląda ktoś kto niedawno
płakał, on jednak wyglądał cały czas jakby był z czegoś
zadowolony. Bardzo mi się to nie podobało. Bałam się odezwać, bo
nie wiedziałam jak może zareagować. Po chwili podeszła do niego
jego koleżanka.
Była
ona rudowłosa, a jej oczy wyglądały tak samo jak oczy chłopaka.
Różnili się oni strojem. Ona nie była ubrana elegancko, jak jej
towarzysz. Ruda miała na sobie sportowe ciuchy.
-
Jak się nazywasz, herosku ? - zapytała.
-
Dlaczego nazywacie mnie heroskiem ? - zapytałam nie mogąc się
powstrzymać.
-
Ach to dlatego tak dziwnie pachniesz. W swoim czasie się dowiesz.
Ale teraz odpowiedz na moje pytanie.
-
Jestem Janice, a wy czerwonoocy ?
-
Patrz zauważyła – powiedziała z ironią.
-
Ja jestem Jacek, a to jest Shaunee – odpowiedział mi towarzysz tej
rudej.
-
Kim wy jesteście ? Co chcecie ze mną zrobić ? - zapytałam
zdziwiona, że się nie zająknęłam.
-
To długa historia. Dopóki nie dowiesz się kim jesteś i tak nam
nie uwierzysz. Czekasz na kogoś ?
-
Tak... ale będzie dopiero rano.
-
Dobrze. Widzisz to ognisko ? Przyjdźcie do nas jak tylko osoba na
którą czekasz się zjawi. - Jacek patrzył mi prosto w oczy jak to
mówił. Nie mogłam się nie zgodzić.
-
A jak was obudzę ?
-
Oto się nie martw. Jestem pewny, że jeszcze bardzo długo nie
będziemy spać. Tymczasem życzę miłej nocy. Do zobaczenia,
Janice.
Nagle
Jacek i Shaunee zniknęli. Znów byłam sama a przy ognisku było
słychać śmiechy.
Wróciłam
do namiotu. Wzięłam moją komórkę do ręki i spojrzałam na
godzinę. Otworzyłam szeroko oczy,bo na zegarku była już 7.00. Nie
wiedziałam jak to jest możliwe, natomiast byłam pewna, że
niedługo przyjdzie Abbie. Miałam rację. O 8.00 ramiona mojej
kuzynki otulały mnie.
-
Abbie musisz gdzieś ze mną pójść – powiedziałam, zanim
jeszcze siebie puściłyśmy.
-
Gdzie ? - zapytała zaskoczona.
-
Do obozu osób, które przyszły do mnie w nocy. Proszę !
-
No... dobrze. Zaprowadź mnie.
Szłam
z Abbie prosto do ogniska, gdzie grupa Jacka się zatrzymała. Byłam
tak podekscytowana ! Nie mogłam przestać o nim myśleć.
-
Witaj Janice. - Niespodziewanie usłyszałam głos Jacka.
-
Cześć Jacek. To jest Abbie – pokazałam na moją kuzynkę, która
miała taki wyraz twarzy, jakby miała zaraz uciekać. - Wszystko w
porządku ? Nagle zbladłaś.
-
Może ja ci wytłumaczę, Janice – wtrąciła się ta ruda, Shaunee
– zazwyczaj ludzie na nasz widok uciekają, po czym zostają
zjedzeni, bo to im nic nie daje. Jednak Jacek stwierdził, że on na
to nie pozwoli jeśli chodzi o ciebie.
Ostatni
wyraz powiedziała z takim niesmakiem, że poczułam się bardzo nie
lubiana. Przecież w moim domu, w Horspolis, wszyscy mnie wręcz
wielbili !
-
A więc Abbie – zaczął Jacek – Może powiesz Janice kim jest i
co ją może spotkać ? No i kim my jesteśmy i tak dalej ? Czy może
to ja mam jej opowiedzieć to w taki sposób, jak ja to widzę ?
-
Jesteś straszny ! - krzyknęła moja kuzynka. Jacek pozostał jednak
niewzruszony – Janice. Ty... jesteś dzieckiem boga. - wybełkotała
Abbie.
-
Tak wiem przecież. Od kiedy tylko pamiętam, wszyscy mi mówią, że
jestem dzieckiem bożym i tak dalej.
-
Nie takiego boga. Kojarzysz bogów z mitologii ? Jeden z nich jest
twoim rodzicem. A ty, tak jak ja, jesteś herosem. Ci tutaj...
-
Czekaj... takiego boga jak Zeus, Posejdon, Hades czy Atena ?
-
Tak, dokładnie.
-
Matko święta ! Dobra skończ zdanie.
-
Ci tutaj to strzygi. Wampiry, które zabiły kogoś ze swojej
społeczności dla nieśmiertelności.
-
Naprawdę ? - spojrzałam na Jacka.
-
Tak... zabiłem kogoś, ale to nic takiego... - odpowiedział mi,
patrząc prosto w moje oczy, w jego spojrzeniu widziałam, że tego
nie chciał, choć wyraz jego twarzy mówił dokładnie co innego.
-
Abbie, a są też inne stworzenia o których powinnam wiedzieć ?
-
No cóż... Jacek weź jej powiedz, ja już powiedziałam za dużo, a
tak to będzie na ciebie. - Zdziwiłam się, że moja kuzynka
skierowała się do Jacka, jednakże dobrze rozumiałam dlaczego ona
nie chce mi tego mówić. Przecież ukrywała przede mną, kim
jestem, a jak już to odkryłam, to zrozumiałam, że nie jest to
fajne.
-
Są też inne stworzenia. Oczywiście są tacy, którzy są dla
większości pokarmem, czyli czytaj ludzie, o których zapewne wiesz
wszystko – wstrząsnął mną dreszcz, bo mówił o ludziach, jakby
byli przekąską ! - ale są też wilkołaki i manpiry. Manpir jest
dzieckiem człowieka i wampira.
Teraz
to Jacek otrząsnął się z obrzydzenia. Dlaczego ? Nie mam pojęcia,
ale intuicja mi mówi, że wkrótce się dowiem.
-
Okropieństwo – nie wiedziałam dlaczego to mówię, ale miałam
wrażenie, że to właśnie muszę powiedzieć. Kolejne zdanie samo
wyszło z moich ust, kierowane zwykłą ciekawością – A którego
boga jestem dzieckiem ?
-
Janice... - zaczęła Abbie, w której głosie, rozpoznałam, że
jest zdruzgotana – żeby się tego dowiedzieć, musiałabyś
zwiedzić cały świat ! No, chyba,że...
-
Chyba, że co ?
-
Chyba, że twój rodzic sam by cię poinformował o swojej
tożsamości.
-
Pff to chyba za życia nie dowiem. A kto jest twoim rodzicem, Abbie ?
-
A...
-
Ekhm – odezwała się jedna strzyga – Jacku, a może tak z łaski
swojej nas przedstawisz ?
-
A tak... - zaczął Jacek, z niepewnością w głosie, choć na jego
twarzy malowała się pewność siebie, jakiej jeszcze u nikogo nie
widziałam – To jest Maylin – wskazał na blondynkę, która w
bardzo niemiły sposób przerwała mojej kuzynce – to Meybell –
pokazał czarnowłosą dziewczynę – A to jest Eric i Mojmir –
najpierw pokazał na szatyna, a potem na kolesia z niebieskimi
włosami. Ten o niebieskich włosach trochę mnie przeraził.-
Shaunee już znacie.
-
Taak... miło mi was poznać.
-
Nam ciebie również – odpowiedzieli razem Maylin, Eric i Mojmir.
Po Jacku i Shaunee spodziewałam się, że mnie tego nie powiedzą,
ale Meybell ? Kompletny brak szacunku dla księżniczki. Nawet jeśli
nie wie, że nią jestem.
-
No powiedział Jacek, teraz już trochę bardziej entuzjastycznie –
skoro już wszyscy się poznaliście czas coś zjeść.
Wszystkie
strzygi zaczęły się śmiać, a Abbie złapała mnie za rękę i
zaczęła się cofać. Nie rozumiałam jej reakcji, ale domyśliłam
się, że miała powód tak zareagować.
-
Ej ! - wrzasnął Jacek by uspokoić swoją świtę, zresztą z
powodzeniem. - nie będziemy nikogo jeść – spojrzał po każdym
ze swoich towarzyszy. Usłyszałam pomruki niezadowolenia. -
upieczemy sobie pianki lub kiełbaski. Abbie... zjecie z nami ?
-
Nie będziemy przekąską ? - zapytała niepewnie. Przestała już
się cofać,ale nadal stała gotowa do ucieczki i nawet nie poluźniła
uścisku na mojej ręce.
-
Nie będziecie. - zaśmiał się – Jesteście naszymi gośćmi.
Możecie wziąć swoje rzeczy i przynieść do naszego obozu. -
spojrzał na mnie – Obiecuję, że nic się wam nie stanie. A i
Abbie, lepiej rozluźnij uścisk, bo zaraz Janice nie będzie miała
czucia w ręce.
Moja
kuzynka posłuchała rady Jacka, za co byłam bardzo wdzięczna. Moja
ręka naprawdę była już cała czerwona.
-
O nie ! - krzyknęła Meybell. Jej reakcja była strasznie dziwna
zważywszy na to, że właściwie nic się nie stało – Jacek ?
Czyżbyś … ?
-
To nie twoja sprawa ! - wrzasnął.
-
Czyli tak. O matko !
-
O co wam chodzi ? - zapytałam.
-
Janice... to sprawy strzyg … lepiej byśmy się nie wtrącały. -
powiedziała spokojnie Abbie, ale w jej głosie wyczułam lekką
nutkę strachu.
-
I tak się dowie. Jacek, powiesz jej teraz czy może kiedy sam
stwierdzisz, że byłeś idiotą, że wcześniej się nie dowiedziała
? - Powiedziała Shaunee, ale jej słownictwo było straszne. W moim
domu nikt nie śmiał nawet powiedzieć czegoś obraźliwego na temat
któregoś z mieszkańców, ale do niego ? To już po prostu
zniewaga. Wolałam jednak się nie odzywać, żebym nie wpadła w
tarapaty. Gdy patrzę na Abbie, mam wrażenie, że już jesteśmy w
trudnej sytuacji. Ja jednak jestem przyzwyczajona, do tego by być w
całkowitym spokoju, nie ważne jak bardzo jest źle.
-
Dziewczyny przestańcie. Dziewczyna dopiero dowiedziała się kim
jest – czy na pewno się dowiedziałam ? Nie byłam tego taka
pewna. - Ledwie usłyszała o tym co ją otacza, jakie stworzenia.
Dajcie jej spokój – Dopiero po chwili poznałam, że osobą, która
to mówiła, był Mojmir, ten o niebieskich włosach. - Jemu też
dajcie spokój.
-
Wiecie co... muszę się położyć – po chwili Jacek westchnął –
a nie... przecież i tak nie zasnę.
Ewidentnie
wszystkie strzygi rozbawiła ta wypowiedź, ja jednak nie do końca
rozumiałam w czy tkwi problem.
-
Dlaczego ? - zapytałam więc po chwili śmiechu.
-
Musisz się wiele nauczyć Janice. Strzygi nie śpią. A tutaj, nie
zbyle powodu się znajdujemy. Jest tu bardzo ciemno. Nie dociera tu
światło słoneczne, jak już pewnie zauważyłaś.
-
Czyżby... robiła wam się krzywda od słońca ?
-
Brawo laluniu. - powiedziała z sarkazmem Shaunee – a teraz, jeśli
pozwolisz, udamy się gdzieś, gdzie wy nie będziecie nam
przeszkadzać. Wy w tym czasie coś ze sobą zróbcie. Najlepiej
pójdźcie po wasze rzeczy, przynieście je tutaj i tak dalej.